czwartek, 24 lipca 2014

Powrót

Wróciłem na grunt w stanie odmiennym od tego w jakim go opuściłem, lecz jednak dobrze znany. W końcu wszystko się zmienia. Otoczenie znaczy.
Ludzie rzadziej. Chociaż podobno się zmieniłem. Czy to zauważyłem? Owszem, zapewne postępuje nieco inaczej niż te parę lat temu. Jednak w tym miejscu warto się zastanowić nad skutkami. Hmm.. po zastanowieniu stwierdzam ich brak. Nawet jeśli zmiany nastąpiły, nie są, jak widać, istotne.

Po tygodniu nadmorskiej przerwy od życia miejskiego... przygody. Prościej. Po tygodniu wakacji nad morzem mogę stwierdzić z całą mocą, że starałem się od dłuższego czasu bardziej panować nad emocjami, które mi nie odpowiadały. Niszczyły wręcz. Może za wcześnie na odtrąbienie sukcesu, no ale jest lepiej. Odkryłem też, że lubię morze i wodę. Oczywiście dopiero po powrocie, wpisując się w schemat, że człowiek nie docenia tego co ma. Powinno się spróbować cieszyć z tego, co mają inni.
  •  
O Boże, jakież to wspaniałomyślnonaiwne zdanie, tak na prawdę będące przykrywką. Jak widać dobrą, skoro tak łatwo przyszło mi w nią uwierzyć. Czyli moje, skromnie mówiąc, zdanie ma co najmniej jedną moją cechę.

Interesującym na pewno jest co wyniknie z nowego/starego stanu rzeczy. Można się ucieszyć, czasem trzeba popatrzeć w przyszłość. Ale chyba jeszcze nie teraz. Teraz mogą się cieszyć, ja z nimi. A sam mogę być dalej naiwny "czytając blogi trzynastolatek".

Biorąc pod uwagę, że piszę o moim cieszeniu się, dodać mogę, że są kolejne powody ku temu. Trafność rzeczy zakupionych i radość obdarowanych.



Naprawdę nie przypuszczałem, że ten oto wpis będzie taki hmm... pocieszny. Ale cóż nam innego pozostało, Czytelniku? "Bo z nas Fortuna w żywe oczy szydzi... To da, to weźmie, jako jej się widzi". 

0 komentarze:

Prześlij komentarz